Papież Benedykt XVI o „tańcu liturgicznym”
W ostatnim czasie miałem okazję przeczytać książkę „Ratzinger strażnik wiary”, którą napisał Andrea Tornielli, a wydało ją w roku bieżącym w języku polskim krakowskie wydawnictwo Salwator. Fragmenty tej pozycji okazały się niezwykle interesujące z punktu widzenia planowania Diecezjalnych Dni Młodych, w których to przygotowaniach brałem z początku udział. We Mszy św. miał się pojawić „taniec liturgiczny”. Zaniepokojony tym zjawiskiem postanowiłem sięgnąć głębiej, nie wyrażając z początku mojego przekonania. W książce, do której dotarłem poznajemy na ten temat opinie samego Ojca Świętego Benedykta XVI, którego słowa wypowiadane jeszcze przed wyborem na papieża przytacza autor. Poniżej przedstawiam wybrane fragmenty na temat liturgii, języka łacińskiego oraz „tańca liturgicznego”, które mogą być niezwykle pomocne w wyrobieniu sobie własnego zdania na ten temat. Oto co pisze autor książki:
(…) Od lat Soboru Watykańskiego II i dyskusji dotyczącej Konstytucji o liturgii świętej, a następnie z początkiem reformy posoborowej, która przekroczyła na dobrą sprawę literę i intencje Ojców, Joseph Ratzinger ustalił czarno na białym rozważania oryginalne i antykonformistyczne. Dla uniknięcia nieporozumień, należy od razu dodać, że stanowiska kardynała w żaden sposób nie można porównywać z poglądami odłamów tradycjonalistycznych zwolenników biskupa Lefebvre’a: Ratzinger nie zamierza i nigdy nie zamierzał wracać, sit et simpliciter, do dawnych zwyczajów, nie jest on nieuleczalnym nostalgikiem, który marzy, by jak dawniej odwrócić ołtarze i ponownie wprowadzić ryt św. Piusa V obowiązujący aż do Vaticanum II. Co więcej, był prekursorem i zwolennikiem ruchu liturgicznego, który poprzedził Sobór, nawet jeśli, ukazując się raz jeszcze bardziej liberalnym od wielu swoich oskarżycieli, utrzymuje, że nie rozumie, dla jakich racji dawny ryt trydencki został porzucony tak pośpiesznie i definitywnie. (…)
(…) Ratzinger nie uważa powrotu do sprawowania Mszy świętej wyłącznie po łacinie za pożądany. „Powiedziałbym, że przynajmniej posługa Słowa musi być pełniona w języku ojczystym: w każdym razie byłbym za większym otwarciem w relacjach z łaciną. Dzisiaj łacina we Mszy jawi się prawie jak grzech. Ale w ten sposób zamyka się drogę do komunikacji – tak cennej na terytoriach zamieszkałych przez ludzi mówiących w różnych językach. W Awinionie, na przykład, proboszcz Katedry opowiedział mi, że pewnej niedzieli niespodziewanie pojawiły się trzy różne grupy. Każda z nich mówiła innym językiem i wszystkie trzy pragnęły odprawić Mszę. Zaproponował im więc, aby razem odmówili Kanon po łacinie, w ten sposób mogliby uczestniczyć we Mszy wszyscy razem. Ale wszyscy gwałtownie odrzucili tę propozycję: nie, każdy musiał znaleźć tam coś własnego. Pomyślmy też o miejscowościach turystycznych: jak byłoby pięknie, gdyby wszyscy mogli się tam odnaleźć w czymś wspólnym. Powinniśmy więc pamiętać także o tym. Jeśli nawet w wielkich liturgiach rzymskich nie można zaśpiewać Kyrie i Sanctus,jeśli nikt nie wie już nawet, co znaczy Gloria, to oznacza, że nastąpiło zburzenie kulturalne i zanik tego, co wspólne. Z tego punktu widzenia powiedziałbym, że posługa Słowa powinna odbywać się w każdym przypadku w języku ojczystym, ale część Mszy powinna być odprawiana po łacinie, co zagwarantuje możliwość odnalezienia się w czymś, co nas jednoczy”. (…)
(…) Mówiąc o „aktywnym uczestnictwie” w liturgii, formule, która dzisiaj jest stosowana jako pretekst, aby wszystko wprowadzić do Mszy, do celebracji, które – zdaniem Ratzingera – czasami przeradzają się w show, prefekt dodaje: „Prawdziwa edukacja liturgiczna nie może polegać na uczeniu się i wykonywaniu zewnętrznych czynności, ale na wprowadzeniu do zasadniczego actio, to znaczy, przemieniającej mocy Boga, który poprzez wydarzenie liturgiczne chce przemienić nas samych i świat. W związku z tym edukacja liturgiczna kapłanów i świeckich jest dzisiaj niewystarczająca, co jest bardzo smutne. Pozostaje tu wiele do zrobienia”.
Mówiąc o tańcu, który wkrada się często także w tzw. europejskie Msze-show, gdzie proboszczowie i „współcześni” księża narzucają wiernym celebracje, które coraz mniej mają wspólnego z sacrum, Ratzinger zauważą, że „nie jest on formą wyrazu liturgii”. „W III wielu kręgi gnostycko-doketystyczne próbowały wprowadzić go do liturgii chrześcijańskiej. Dla nich ukrzyżowanie nie było niczym innym jak pozorem; przed Męką Chrystus porzucił ciało, które nigdy rzeczywiście nie było jego własnym ciałem, dlatego w miejsce liturgii krzyża mógł pojawić się taniec, jako że krzyż był tylko pozorem. Tańce kulturalne różnych religii mają różne cele: błaganie, zaklinanie, ekstaza mistyczna; żadna jednak z tych form nie odpowiada wewnętrznemu ukierunkowaniu liturgii jako 'ofiary zgodnej ze słowem’. Jest niedopuszczalne, aby w celu uczynienia liturgii bardziej 'pociągającej’, wprowadzać pantomimy w formie tańca – gdzie jest to możliwe poprzez grupy profesjonalnych tancerzy – które często kończą się oklaskami (rzecz zresztą właściwa, jeśli odnosi się do ich talentu artystycznego sensu stricto). (…)
(…) „Liturgia to nie show, to nie spektakl wymagający genialnych reżyserów i aktorów z talentem. Liturgia nie żyje 'sympatycznymi’ niespodziankami ani wynalazkami, ale jest uroczystym powtórzeniem. Nie ma ona wyrażać efemerycznej aktualności, ale świętą tajemnicę. Wielu myślało i mówiło, że liturgia, aby była naprawdę w pełni tego słowa nasza, winna być sprawowana przez całą wspólnotę. Jest to mówienie o liturgii w kategoriach 'sukcesu’, w jakich można mówić o spektaklu czy innej rozrywce. Jeśli zaś myśli się w ten sposób o liturgii, to zatraca się jej istotę, która nie zależy od tego, co my możemy zrobić, lecz jest to coś niezależnego od nas wszystkich. W liturgii działa siła i moc niezależna od Kościoła, manifestuje się w niej absolutne coś innego, co poprzez wspólnotę wiernych (będącą jej sługą i instrumentem, a nie panią) wnika w nas wszystkich. Dla katolika liturgia to wspólna ojczyzna, samo źródło jego tożsamości. Dlatego też powinna być 'ponadczasowa’, 'nienaruszalna’, ponieważ w obrządku objawia się Świętość Boga. Burzenie się przeciw niemu i nazywanie tego 'przestarzałym usztywnionym schematem’ spowodowało, że liturgia straciła inspirujące twórczo możliwości, popadając w niebezpieczeństwo samowoli, a przez to została strywializowana”.
Wybór tekstów: Łukasz Popiałkiewicz