Taniec w Liturgii
Temat „tańca liturgicznego” stosunkowo często przewija się w rozmowach, szczególnie wśród młodych ludzi. Pojawiają się różne opinie, różne zdania. Także ja chciałbym włączyć swój głos do tej dyskusji.
Najpierw chciałbym zadać pytanie, czym jest dla nas taniec? Jest on czymś przyjemnym, kojarzonym z zabawą. Czy ktoś idący na dyskotekę czy dancing idzie się smucić? Otóż, nie! Taniec pozwala na poprawianie krążenia w organizmie; dzięki intensywnemu ruchowi może przeciwdziałać chorobom układu kostnego. Dzięki tańcowi, tak jak w sporcie, nasz organizm wytwarza adrenalinę i noradrenalinę poprawiające nasze samopoczucie, jak również endorfinę, nazywaną potocznie „hormonem szczęścia”, wydzielanym także gdy się dobrze bawimy, dobrze zjemy czy nawet zakochujemy. Nadmiar endorfiny wprawia nas w stan ekstazy!
Ten endorfinowy szał udzielał się także (m.in. dzięki tańcowi) świętym Kościoła. Dla przykładu św. Filip Neri celebrując Mszę św. drżał poruszając ołtarzem, a nawet podskakiwał. Pozostałym uczestnikom liturgii wydawało się, że Święty z trudem powstrzymuje się przed tańcem. Św. Teresa z Avila (zwana Teresą Wielką), nota bene jedna z Doktorów Kościoła, czyli osób mających wielki wpływ na rozwój nauki Kościoła, miała zwyczaj tańczyć przed Najświętszym Sakramentem w rytm wybijany przez siostry na kastanietach i bębenkach. Taniec był również żywo obecny w zwyczajach niektórych diecezji. I tak dla przykładu: w średniowiecznym Auxerre (Francja) odbywały się tańce paschalne wokół labiryntu, w niektórych miejscach panował zwyczaj tańca podczas Mszy Świętej prymicyjnej przez nowo wyświęconego Kapłana. Papież Eugeniusz VI stosowną bullą (1439 r.) zatwierdził taniec w hiszpańskiej Sewilli z okazji święta Niepokalanego Poczęcia NMP. Do dzisiejszych czasów przetrwała tradycja tańca w Echternach w Luksemburgu, gdzie tańczona procesja odbywa się we wtorek po Zesłaniu Ducha Świętego.
W dyskusjach często cytowane są przypadki tańca omawianego w Piśmie Świętym. Pragnę wymienić niektóre:
- prorokini Miriam (Wj 15, 20)
- dla Króla Dawida (1 Sm 18, 6-7)
- przed Arką przymierza (2 Sm 6, 12-23)
- często w psalmach (Ps 150, 4 czy Ps 30[29], 12)
- zapowiedź proroka Sofoniasza (So 3, 17)
Do dzisiejszych czasów zachował się także „Hymn Tańczącego Chrystusa” z IV w., w którym widzimy obraz Jezusa z apostołami tańczących i śpiewających podczas Ostatniej Wieczerzy. Jest również wiele dzieł gnostyckich opisujących tego typu zachowania, jednakże powinniśmy do tych dzieł podchodzić z pewnym dystansem i nie traktować ich słów jako Pism natchnionych.
Przeszukując internet trafiłem na stronę dotyczącą warsztatów tańca liturgicznego, które odbywały się w Starej Wsi i Świętej Lipce. Chciałbym przywołać kilka wypowiedzi osób uczestniczących w tych warsztatach:
- „Chodzi nam o to aby Boga, naszego Pana wielbić, okazywać Mu cześć i służyć Mu”.
- „Jednocześnie dojrzewaliśmy do coraz wyraźniejszego umieszczania tańca w liturgii”.
- „W procesję i w modlitwę w bazylice włączyła się zdecydowana większość zgromadzonych, co moim zdaniem świadczy o tym, że młodzi ludzie chcą się tak modlić. Muzykę obecną w liturgii można wypełnić śpiewem i to jest już dla nas oczywiste. Można ją również wypełnić tańcem, włączając w modlitwę całe nasze ciało”.
Należy w tym momencie zadać pytanie wszystkim posługującym w Kościele: Czy nie chodzi nam o to, by nasza służba była ku czci Chrystusa i na Jego Chwałę? Czy nie chcemy, by więcej osób czynnie uczestniczyło w Liturgii i wraz z nami wielbiło Boga? Czym różni się nasze dążenie od wypowiedzi przytoczonych powyżej? Właśnie tutaj każdej osoba dbająca o liturgię powinna zabrać głos! Jaki ma być to głos? Chciałbym, by moje zdanie było zgodne z magisterium Kościoła. Zaznaczam przy tym, że mówię to o Mszy Świętej dla ogółu wiernych, a nie dla grup specjalnych, w których to można podjąć dalszą dyskusję.
Zacząć należy od tego, że według Konstytucji o Liturgii Świętej (1963) „W odprawianiu liturgii każdy spełniający swą funkcję, czy to duchowny, czy świecki, powinien czynić tylko to i wszystko to, co należy do niego z natury rzeczy i na mocy przepisów liturgicznych”. (KL 28) Z tego przepisu jasno wynika, że wprowadzanie elementów dodatkowych przez osoby niepowołane jest niedopuszczalne (nie licząc tych diecezji, w których jest to zatwierdzone przez odpowiednią władzę na mocy kanonu 838 KPK).
Chciałbym tutaj podać kilka dokumentów liturgicznych dotykających problemu wprowadzania tańca. Pierwszym z nich jest Instrukcja Redemptonis Sacramentum: „Trzeba wreszcie jak najsurowiej potępić nadużycie polegające na wprowadzaniu do celebracji Mszy świętej elementów niezgodnych z przepisami ksiąg liturgicznych, a zaczerpniętych z obrzędów innych religii”. Należy tu nadmienić, iż taniec liturgiczny propagowany w Polsce jest zaczerpnięty z obrzędów afrykańskich (o czym wspomnę później), zatem bezpośrednio kwalifikuje się pod przytoczony punkt instrukcji.
Innym dokumentem jest Dyrektorium o pobożności ludowej i Liturgii, w którym możemy przeczytać: „W niektórych kulturach śpiewowi towarzyszą klaskanie dłoni, rytmiczne ruchy ciała i taniec. Formy te wyrażają ich wiarę i należą do miejscowej tradycji. Jednak tego rodzaju zachowań nie należy bezkrytycznie przenosić na inne środowiska wiernych, dla których są one obce lub nienaturalne” (DPLiL 14). Taniec liturgiczny i klaskanie w dłonie w naszej kulturze pozostają czymś nienaturalnym. Nie sprzyja to przeżywaniu tajemnicy, w której w znacznej mierze zwraca się uwagę na modlitwę w milczeniu i skupieniu.
Często przywoływanym stwierdzeniem przy przenoszeniu tańca do liturgii naszego kraju jest Inkulturacja. Zastanówmy się chwilę nad tym, przywołując jej definicję: „Inkulturacja oznacza wewnętrzną transformację autentycznych wartości kulturowych poprzez ich integrację z chrześcijaństwem i zakorzenienie chrześcijaństwa w różnorodnych ludzkich kulturach (…) Poprzez inkulturację Kościół wciela Ewangelię w różne kultury i jednocześnie wprowadza narody z ich kulturami do swej własnej wspólnoty”. Trudne słowa, ale wczytując się w nie ciężko stwierdzić, że taniec jest zastąpieniem naturalnych wartości kulturowych i włączeniem wartości katolickich w naszą, już rozbudowaną, Liturgię. Taniec jest raczej dodatkiem, który jest zaszczepiany z innej kultury i dołączany do Liturgii.
Chciałbym wspomnieć jeszcze o dokumencie, który został wydany przez Kongregację Rzymską w 1975 r. o nazwie „Taniec w Liturgii”. Dokument ten podkreśla to, że taniec jest sztuką, która pozwala na ekspresję emocji człowieka i przynosi mu radość. Zaznacza jednak, że nigdy nie był on integralną częścią oficjalnego kultu w Kościele Łacińskim. Dopuszcza on taniec w rytach, gdzie jest on naturalny i przywołuje przykłady kultur, dla których taniec jest elementem naturalnym, jak w Afryce, Syrii czy w Izraelu. Jednak dla naszej kultury wprowadzenie elementu kojarzonego z zabawą do Liturgii jest czymś niestosownym, zaszczepianiem sfery profanum w sferę sacrum i desakralizacją Świętych Obrzędów.
Dlatego w roku 1988 został wydany i dopuszczony do Liturgii Mszał Rzymski dla diecezji Zairu. Taniec jest tam często obecny ze względu na specyfikę tamtejszej ludności. To kultura zupełnie inna od naszej europejskiej a wyrazem tego mogą być słowa misjonarzy i rodowitych mieszkańców tamtych rejonów. Miałem przyjemność rozmowy z osobami uczestniczącymi w liturgii tego rytu i jest to całkiem inne doświadczenie, nawet jeżeli jedynie słuchamy o tych zwyczajach. Jeżeli nie będzie komuś dane uczestniczyć w tym rycie, to pozostaje mu jedynie lektura.
Chciałbym jeszcze zacytować słowa papieża Benedykta XVI z jego książki „Duch Liturgii”: „Także taniec nie jest formą wyrażania liturgii chrześcijańskiej. (…) Zatem absolutny nonsens stanowią próby „uatrakcyjniania” liturgii pantomimą, i to wykonywaną w miarę możliwości przez profesjonalne zespoły, co kończy się często (w tej perspektywie całkiem słusznie) aplauzem zgromadzonych. Jeśli w liturgii oklaskuje się ludzkie dokonania, to jest to zawsze ewidentny znak tego, iż całkowicie zagubiono istotę liturgii i zastąpiono ją rodzajem religijnej rozrywki. Atrakcyjność taka nie trwa długo; na rynku ofert spędzania wolnego czasu, gdzie rozmaite formy religijności coraz częściej funkcjonują jako rodzaj podniety, konkurencja jest nie do pokonania. Sam doświadczyłem sytuacji, w której akt pokuty zastąpiony został przedstawieniem tanecznym, co oczywiście nagrodzono brawami; czy można się jeszcze bardziej oddalić od tego, czym rzeczywiście jest pokuta? Liturgia może przyciągać ludzi tylko wówczas, gdy nie spogląda na samą siebie, lecz na Boga, gdy pozwala Mu wejść w siebie i działać. Wówczas rzeczywiście wydarza się coś jedynego w swoim rodzaju, poza konkurencją, a ludzie czują, że jest to coś więcej niż tylko sposób spędzania wolnego czasu.” Słowa papieża wskazują na jeszcze jeden problem. Otóż liturgię próbuje się na siłę uatrakcyjnić zamiast próbować ją pogłębiać i poznawać. Dąży się ku upraszczaniu i zabawie, a nie ku wyjaśnianiu i dostojeństwu, które należy się Liturgii. Obyśmy i my nie starali się nigdy spłycać liturgii, tylko po to by była atrakcyjna i wprowadzała elementy zabawy. Nie zapominajmy, że Eucharystia to pamiątka śmierci Jezusa, przenosząca, aktualizująca i uobecniająca krwawą ofiarę z Golgoty na bezkrwawą na ołtarzu. Czy godne jest robienie z tego przedstawienia nagrodzonego brawami?
Podsumowując widzimy, że Liturgia i taniec w naszej kulturze to dwie odmienne drogi, prowadzące do innych doświadczeń. Jedna jest drogą mistyczną, druga drogą zabawy. Nie wykluczam, że człowiek może zarówno uczestniczyć w Liturgii i bawić się tańcem, jednak nigdy nie łącząc ich ze sobą. Osobiście uważam, że wprowadzanie tańca w liturgię jest tylko niepotrzebnym dodatkiem i nie uważam, że uatrakcyjnienie liturgii w ten sposób doprowadzi do jej upiększenia. Powinniśmy raczej dążyć do poznawania liturgii, a gdy młodzi ludzie ją poznają choć trochę, nigdy nie nazwą ją „nudną”.
Dobrze utratę ducha liturgii oddają słowa reporterki Tygodnika Powszechnego, która uczestniczyła we Mszy Świętej wraz z tańcami w Łodzi: „To był piękny taniec, łączący harmonijne ruchy oraz proste i czytelne gesty. Tylko muzyka brzmiała nieco obco, z egzotyczną melodią, z niezrozumiałymi hebrajskimi słowami. Właściwie nie byłoby o czym pisać, gdyby nie fakt, że miało to miejsce podczas składania darów. Trwała Msza”. Wszystkim polecam rozważenie tych słów przed włączaniem elementów obcych naszej kulturze w Liturgię.
Jarosław Szyszka
źródło: www.ddl.org.pl