Kultura muzyczna w Kościele

Dokumenty Kościoła o muzyce.

Katechizm Kościoła Katolickiego mówi: Śpiew i muzyka są ściśle złączone z czynnością liturgiczną. Kryteriami ich dobrego wykorzystania są: pełne wyrazu piękno modlitwy, harmonijne uczestniczenie zgromadzenia i sakralny charakter celebracji (art. 1/ 91). Śpiew kościelny związany ze słowami jest nieodzowną oraz integralną częścią uroczystej liturgii. (…) Kościół uznaje wszystkie formy prawdziwej sztuki i dopuszcza je do służby Bożej, jeżeli tylko posiadają wymagane przymioty (Konstytucja o Liturgii świętej Soboru Watykańskiego II, art. 1/2). Motu proprio papieża Piusa X z 22 listopada 1903 r.: Inter pastoralis officii solicitudines, dające podstawy odnowy śpiewu liturgicznego, zwanej „Ruchem cecyliańskim”, określa cel i cechy muzyki liturgicznej: Muzyka kościelna, jako składowa część uroczystej liturgii, dzieli z nią cel główny, jakim jest chwała Boża, uświęcenie i zbudowanie wiernych. Dlatego muzyka kościelna powinna w najwyższym stopniu posiadać cechy właściwe liturgii, a mianowicie: świętość i piękno formy, z których wynika koniecznie inna jej cecha: powszechność. W innych dokumentach Kościoła znajdujemy podobne sformułowania. Można tu wymienić: encyklikę Piusa XII Musicae sacrae disciplina z 1955 r., Instrukcję Kongregacji Obrzędów Musicam Sacram z 1967 r. czy wreszcie Ogólne Wprowadzenie do Mszału Rzymskiego, a także Instrukcję Episkopatu Polski o muzyce liturgicznej po Soborze Watykańskim II – z 1979 r.

Muzyka kościelna przez wieki.

Znając wpływ muzyki na ludzką duszę, wykorzystywano ją w każdej religii, a w Kościele katolickim miała znaczenie wyjątkowe. Don Joseph Gajard, maitre de choeur w Solesmes w latach 1914-71, który przyczynił się do restauracji chorału gregoriańskiego, mówi o nim, że jest to śpiew wieków, śpiew Kościoła i śpiew duszy. Św. Augustyn, Boecjusz, Jan Chryzostom i św. Ambroży – wbrew opinii pustelników, uważali, że śpiew w liturgii tworzy piękno i wpływa jednocześnie na doskonalenie człowieka. Śpiew praktykowany przez pierwotny Kościół miał charakter prosty. Rozwijał się w różnych centrach i nie miał jednolitego charakteru. Mówi się dziś o tradycji śpiewu romano-frankońskiego, benewentyńskiego, gallikańskiego, mozarabskiego, ambrozjańskiego i starorzymskiego. Najpiękniejsze utwory powstały w VI-IX w. Powstanie Zakonu św. Benedykta (480-547) ma zasadnicze znaczenie dla rozwoju liturgii i śpiewu, bo modlitwa uroczysta ze śpiewem, według tej reguły, stała się Opus Dei. Papież Grzegorz Wielki, benedyktyn, w swoim sakramentarzu wyznacza teksty do śpiewu w liturgii i porządkuje je. Działalność Pepina Małego i Karola Wielkiego stwarza fundamenty rozwoju tej formy śpiewu. Dwunastoletnie kształcenie kantora w czasach karolińskich świadczy o tym, że niektóre formy rozwinęły się tak dalece, że mogli je wykonywać tylko profesjonaliści. Znaki neumatyczne z rękopisów X i XI w. świadczą, że wykonywali je zawodowi muzycy. W średniowieczu i renesansie muzyka kościelna była najbardziej profesjonalną sztuką na świecie. Nie było innej muzyki, jeśli nie liczyć grania na rogu, sygnałów bitewnych czy śpiewek weselnych. Msza oraz motet – to symfonie renesansu. W okresie baroku rozwijała się muzyka instrumentalna. Powstawały opery, ale dominowała nadal muzyka religijna. Oratoria G. F. Haendla i J. Haydna mają znaczenie epokowe. 40 tomów utworów muzycznych Bacha to nie tylko muzyka religijna, ale mistyczna, a poprzez Brucknera, Mahlera, Messiaena i H. M. Góreckiego ten kierunek trwa do dziś. Klasycyzm (koniec XVIII w.) został już porażony rewolucją francuską. Ale Requiem Mozarta (który tworzył także dla loży masońskiej) należy do największych uniesień ludzkiego ducha, a Missa sollemnis Beethovena jest tych uniesień szczytem. Na partyturze Missa solemnis własnoręcznie kompozytor napisał: „Wychodzi z serca i powinno tam znowu wrócić”. Muzyka jest bowiem formą transmisji – przekazu. Szukając dźwięku dla słowa, pogłębia jego sens o głębię tajemnicy. Stając wobec Magnalia Dei, reagujemy nieporadnością naszych słów. A muzyka bez słów może dotrzeć do tego, co Najgłębsze, Najwyższe, Najpiękniejsze. Muzyka jest więc kluczem do otwierania Skarbu Objawienia. Dlatego cenił ją przez wieki Kościół katolicki. Tworzył ją i wyniósł na najwyższe szczyty. Nie może z niej zrezygnować i dziś, jeżeli chce być wierny swemu posłannictwu. (Dobrze, że na Jasnej Górze śpiewa się codziennie chorał gregoriański, a w Seminarium Duchownym Archidiecezji Częstochowskiej – przynajmniej raz w tygodniu).

Nie samym chlebem.

W Japonii istnieje od lat 70. system kształcenia muzycznego według metody dr. Suzuki. Ćwiczenia zaczyna się z dziećmi w wieku trzech lat. Uzdolnione osiągają nieprawdopodobną łatwość muzykowania i słuch absolutny. Psychologia muzyki dowiodła, że zbyt późne rozpoczynanie kształcenia muzycznego nie wróży sukcesów. Zaniedbanie pewnych etapów w rozwoju człowieka grozi utratą wrażliwości na dźwięki, na zawsze! A jak sprawa kształcenia muzycznego wygląda u nas? W czasie inauguracji w Akademii Muzycznej w Warszawie wobec ministra finansów G. Kołodki padł zarzut, że z budżetu tylko 0,6% przeznacza się na kulturę. Jest to granica błędu statystycznego. 10 metrów bieżących mostu na autostradzie kosztuje tyle, ile cały festiwal Warszawska Jesień. A przecież nie samym chlebem żyje człowiek – beton to nie wszystko. Duchowa strawa kultury czyni nas ludźmi. W szkołach podstawowych brakuje wielu tysięcy nauczycieli muzyki. Naukę śpiewu zamieniono w programach na muzykę, czyli „gadanie o muzyce”. Nie śpiewa się w domu, nie śpiewa się w szkole. Nie chodzi się ze śpiewem na wycieczki krajoznawcze i nie chodzi się do filharmonii, a na stadionach uprawia się ryki. Małe dotacje na kulturę dziś – to kontynuacja programu hitlerowsko-stalinowskiego, sposób na wynarodowienie, to jedna z 45 „zasad zniewolenia”. Zawsze w trudnych dla narodu chwilach Kościół był jego oparciem, ratunkiem, azylem. Czy dziś jest w Kościele polskim świadoma troska o narodową kulturę? Nie jest najgorzej z sakralną architekturą, gdzie wśród wielu budowli przeciętnych można znaleźć arcydzieła. Bardzo estetycznie wyglądają niektóre wnętrza kościołów – odnowiono i uratowano wiele zabytków; gorzej z organami, a jeszcze gorzej ze śpiewem indywidualnym i zespołowym. Ale tu nie decydują sprawy materialne, lecz gust duchowieństwa. Źle rozumiana reforma Vaticanum II doprowadziła do równania w dół. Zasada: wszyscy robią wszystko – doprowadziła do upadku wielu kościelnych zespołów. Kard. J. Ratzinger w Raporcie o stanie wiary (Kraków 1986 r., s. 110) mówi: Wszędzie tam, skąd wyrzucono piękno i gdzie ceni się tylko rzeczy użyteczne coraz wyraźniej widać przerażające zubożenie. Doświadczenie nauczyło nas, że postępowanie według jednej tylko zasady: zrozumiałe dla wszystkich – nie uczyniło liturgii bardziej zrozumiałą, bardziej otwartą, natomiast wyraźnie ją zubożyło. Liturgia prosta – to nie znaczy prostacka lub tania (…) Wielką muzykę odrzucano w imię , (…) Czy rzeczywiście nie ma nic aktywnego w słuchaniu, intuicyjnym pojmowaniu, wzruszeniu? Czyż nie umniejsza się właśnie roli człowieka, każąc mu uczestniczyć w liturgii jedynie za pomocą wypowiadanych słów? (…) Nie zaprzeczamy wartościom pieśni ludowych ani nie odrzucamy całkowicie „muzyki użytkowej”, ale sprzeciwiamy się wyłączności, która nie jest usprawiedliwiona ani postanowieniami Soboru, ani koniecznością duszpasterską. Kościół ograniczający się do wykonywania muzyki, modnej, popularnej, popada w nieudolność i staje się nieprzydatny (…) Kościół nie może zadowolić się strawą codzienną, użytkową; powinien rozbudzać głos Wszechświata, chwaląc Stworzyciela i osłaniając Jego wspaniałość, czyniąc Go pięknym i dostępnym ludziom. Jeżeli Kościół ma nadal nawracać, czyli uczłowieczać świat, jak może odrzucać w liturgii piękno? Piękno tak mocno splecione z Miłością (…).

Walka o chrześcijański wymiar kultury.

Jak w każdej dziedzinie, tak też w muzyce toczy się walka o chrześcijański wymiar kultury. Nie można hołdować prostactwu, brakowi profesjonalizmu, nieposzanowaniu tradycji. Kościół ortodoksyjny ma swoją tożsamość w muzyce. Wspólnoty protestanckie również mają swoją muzyczną tożsamość. Kościół katolicki w Niemczech i Kościół katolicki we Francji mogą się cieszyć własnym i wysokim poziomem artystycznym muzyki liturgicznej. Natomiast Kościół katolicki w Polsce, po tysiącu lat tworzenia kultury, skazany jest na amatorszczyznę i naśladownictwo najgorszych wzorów rockowo-kawiarniano-biesiadnych i te formy są preferowane! Wszystkie dokumenty Kościoła wskazują na piękno w muzyce. Jest to kategoria uchwytna dla człowieka wychowanego w poszanowaniu tradycji. Nie o technikę muzyczną apeluję, ale o gust, o rozpoznanie piękna, o organizowanie kultury w parafii. Dobre organy są drogie, a organistę trzeba opłacić. Są w parafiach ludzie zdolni do prowadzenia zespołów, orkiestr, ale trzeba ich posłać do szkoły, czasem dopłacić do ich studiów, a kiedy pracują we wspólnocie parafialnej, myśleć, czy nie przymierają głodem. Organizować, animować, zamawiać utwory u kompozytorów, dopuszczać do głosu to, co dobre i piękne. Mieć ten Boży gust! Oto wezwanie.

Ks. Kazimierz Szymonik